piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 1

Rozdział 1 "Znów miałam zły sen"

*Perspektywa Veronici*
Siedziałam w ciemnym kącie, byłam zdyszana, biegłam przed chwilą. Uciekałam przed brunetem, który biegł na mnie z nożem, oczy miał puste i... czarne. To było straszne, ale chyba go zgubiłam. - Tu jesteś kotku. - Powiedział z uśmiechem, ale jego oczy... biło z nich zło, co nadawało temu grymasowi przerażającego wyrazu. Wyglądał jak opętany, był umięśniony, ponad metr osiemdziesiąt wzrostu i zanim jego oczy zupełnie pociemniały to były brązowo-szare, w których zawsze można było utonąć. Nie mogłam się oprzeć patrząc w nie, ale tym razem... to nie był on. To był ktoś inny, właśnie miał się zamachnąć kiedy obudziłam się z krzykiem. Moja mama wbiegła natychmiast do pokoju przerażona z miotłą.
- Co się stało córeczko? - Zapytała i rozejrzała się po pokoju, nic nie zauważając opuściła kij z tym czymś na końcu.
- Znów miałam zły sen. - Powiedziałam i złapałam się za głowę. Ona podeszła do łóżka, po czym usiadła na nim. Przytuliła mnie, a ja to odwzajemniłam. - To się kiedyś skończy? - Zapytałam, a ta się tylko uśmiechnęła.
- Nie wiem, ale już 6... chyba czas zacząć twój trening. - Rzekła łagodnie, a ja wstałam z łóżka. Miałam na sobie zieloną piżamę i papcie, które wyglądały jak króliczki. Mimo tego, że byłam w mrocznym miejscu, który zwany był Instytutem to starałam się nie zmieniać swojego życia. Ruszyłam w stronę łazienki, lub pomieszczenia, które nazywane było łazienką. W zasadzie był to ogromny pokój z kilkoma kabinami prysznicowymi, stąd prowadziły drzwi do toalety. Wzięłam szybki prysznic. Kim jestem? Jestem Veronica Clare, córka pisarki Cassandry Clare, która opisała w 6 tomach przygody Clary i Jace'a oraz ich przyjaciół... jednak to wszystko to nie były kłamstwa. Cały świat, który ona opisała w książce był prawdziwy, tylko bohaterów zmyśliła... no nie do końca. Postacie... totalnie zmyślone, ale reszta... cały ten świat to prawda... ta historia opisana w sadze nigdy się nie wydarzyła... prawie. Ta saga ma przygotować ludzi na ewentualny otwarty atak Valentine'a, który nie cofnie się przed niczym, aby stworzyć więcej Nefilim... Jestem szkolącą się Nocną Łowczynią, ja żyję w tym świecie, jestem człowiekiem, który ma w sobie krew Anioła. Jestem taka od urodzenia, jestem silniejsza i szybsza od innych, zwykłych ludzi, jeszcze do tego mam stelę, to znaczy... będę mieć, którą mogę kreślić znaki na swojej skórze, które dają mi magiczną moc wnikając w moje ciało. Jest ich setki, być może tysiące. Wiele z nich jest nieznanych, ale moja mama potrafi narysować wszystkie. Ma w sobie krew Anioła, ale nie tak jak każdy Nocny Łowca, ona zanim się narodziła, jej matka wypiła dodatkową dawkę Anielskiej krwi, stała się w większości Aniołem niż człowiekiem, ale dalej nie ma Boskich mocy. Ja też jestem taka, moja mama nieświadomie dostała posiłek, w której była ta substancja... wiem co było przed Szarą Księgą, przed Clave, przed powstaniem Nefilim. Znam całą tą historię, ale nie wolno mi jej zdradzać... mimo, że urodziłam się dopiero 18 lat temu... Skończyłam myśleć, oraz poszłam do siebie ubrana w szlafrok, aby się założyć na siebie ubrania. Nałożyłam na swoje ciało bieliznę i najzwyklejsze, luźne dresy, ponieważ w treningu cokolwiek co założę ubrudzi się lub zniszczy. Założyłam trampki i ruszyłam na dół do sali treningowej, tam czekał już na mnie mój trener.
- Spóźniłaś się. - Powiedział i odwrócił się z groźną miną - Nie marnujmy więcej czasu. - Rzekł suchym tonem. W ręku trzymał nóż, a w drugiej ręce coś przypominającego różdżkę, stelę. - Szybko nakreśl sobie znaki i zaczynamy. - Rzucił to przez pokój, ale bez problemu kij do mnie dotarł. Przyłożyłam go do dłoni, a z czubka wydobyło się małe niebieskie światełko, po chwili poczułam lekkie pieczenie na skórze, a już po chwili miałam na wewnętrznej stronie dłoni nakreślony czarny, gruby znak. To samo zrobiłam na nadgarstku. - Dwa na razie wystarczą. - Rzekł i podszedł do mnie. Sala była ogromną, ale mój trener poruszał się bezszelestnie, spojrzał na moją rękę i kiwnął do siebie ze zrozumieniem, oraz odebrał stelę, przyrząd służący do kreślenia znaków. - Wiesz jakie znaki zrobiłaś? - Zapytał, durne pytanie.
- Znak Nocnego Widzenia i Znak Cichego Chodzenia. - Odparłam, ten tylko kiwnął głową w geście potwierdzenia.
- Wiesz co to oznacza? - Uśmiechnął się ledwo zauważalnie.
- Niestety tak... - Mruknęłam, a ten podał mi jeden nóż.
- Jego imię to Abrariel. - Wypowiedziałam jego imię, trzymając broń w ręce. Ostrze zaczęło się świecić na biało i po chwili wydłużyło się niewiele, a blask zniknął prawie tak szybko jak się pojawił. Dotknęłam delikatnie jego ostrza, miało na sobie znaki, jednak inne niż ma na sobie każdy Nocny Łowca. Mój trener już po chwili w ręku miał podobny nóż. - Gotowa? - Zapytał, a ja kiwnęłam głową, widziałam doskonale wszystko mimo, że było ciemno. Nie było tu okien i nie dostawało się żadne światło, ale dzięki znaku Nocnego Widzenia mogłam bez problemu wszystko zobaczyć, jednak nie chłopaka, który mnie uczył. Już po chwili poczułam jego oddech za sobą i szybko odskoczyłam w bok. Ten za to przeciął ze świstem powietrze i uśmiechnął się, korzystając z tego, że go rozproszyłam cicho ruszyłam na niego, ale ten równie szybko co ja uniknął ciosu, jednak kiedy już dotknął nogami podłoża od razu na mnie ruszył, nie dając mi zrobić oddechu i wybił mi broń z ręki, oraz ostrze noża przyłożył do szyi. - Nie możesz tak długo się zastanawiać. Podczas walki musisz myśleć szybko, a jak nie możesz nic po prosty wymyślić unikaj, dopóki na coś nie wpadniesz. - Jak zawsze mądra rada mojego "mistrza". - Narysuj sobie Znak Darów Anioła. - Rzucił mi stelę, a ja nakreśliłam ten znak sobie prawie natychmiast. Poczułam jak w moim ciele zbierają się siły. Chwyciłam ponownie nóż i stanęłam gotowa do dalszej walki. Tym razem mój trener o blond włosach postanowił zaatakować od dołu i ślizgiem chciał mi zaburzyć równowagę, abym się przewróciła, ale zrobiłam wysokie salto i uniknęłam tego dzięki temu stałam teraz do niego tyłem. Prawie natychmiast znalazłam się przy nim i trzymałam nóż pod jego szyją.
- Wyrzuć seraficki nóż. - Powiedziałam pewnie, a ten rzucił broń, ja tylko kopnęłam ją za siebie.
- Gratulacje. - Rzekł w końcu, po chwili ciszy między nami. Ja uwolniłam go z uścisku, a ten rozmasował swój kark. - Dalsza część treningu po przerwie. Zjemy coś? - Zapytał z uśmiechem, kiedy tylko kończyliśmy treningi od razu stawał się pogodny i miły, ale zawsze szkolenie było na pierwszym miejscu i podchodził do tego chorobliwie poważnie. Cały Riker Lynch...

*Perspektywa Rocky'ego*
- Ej gdzie znowu Rikera wywiało? - Spytałem, było około godziny 12, a zwykle o tej porze był w domu. Zwykle, bo zawsze gdzieś na noc znikał.
- Powinien już tu być, może coś go zatrzymało? - Powiedziała moja mama Stormie, a ja wzruszyłem ramionami, byłem w kuchni, więc wziąłem tylko jabłko i ruszyłem do siebie, kiedy drzwi się otworzyły, a stał w nich mój starszy brat.
- Gdzie ty byłeś? - Zadałem mu znaczące pytanie w drzwiach, póki Rydel jeszcze nie było.
- Hej Rocky, też miło Cię widzieć. Wpadłem do koleżanki. - Jego ciuchy były całe brudne i poniszczone, a w jednym miejscu miał nawet jakby... przecięte nożem. To nie było zwykłe rozdarcie, nie mogło być... często wracał z czymś takim. To mi nie grało, ale nigdy nic mi nie mówił. Irytowało mnie to... - Eee... mamo. - Skierował się do naszej rodzicielki. - Dzisiaj wpadnie do nas moja przyjaciółka na obiad. - Kiwnęła głową ze zrozumieniem.
- Co to za koleżanka? Ładna? Znam ją? Kiedy ją poznałeś? - Wypytywałem mojego braciszka.
- Ummm... na imię ma Veronica, nie znasz, nawet ładna, poznałem ją kilka lat temu.
- Opisz mi jej wygląd. - Rzekłem stanowczo.
- Ehhh... Ma czarne, długie włosy, jasną cerę, jest niska, szczupła, ma niebieskie oczy, jak morskie fale. Pasuje? - Rozmarzyłem się od razu.
- Ideaaalna. - Powiedziałem, dalej marząc sobie o niej, za to moja siostrzyczka odwiodła mnie od blondaska. - Ummm... ja nic nie mówiłem. - Odezwałem się kiedy już wróciłem do realnego świata. - Masz jakieś jej zdjęcie?! - Zawołałem do blondyna, a ten akurat wyszedł spod prysznica.
- No... chyba jest w portfelu. - Powiedział i poszedł do niego, sięgnął po jakąś małą kartkę i podał mi ją.
- Jest ładniejsza niż opisywałeś. - Uśmiechnąłem się do siebie, na odwrocie poczułem coś dziwnego i chciałem odwrócić jej fotkę, ale Riker zabrał mi ją szybkim ruchem ręki. Zdziwiłem się, ale on nic nie powiedział, jakby było to dla niego normalne.
Nie było jeszcze 14, a rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzył je nasz tata Mark i od razu się uśmiechnął do naszego gościa. - Witaj Veronico. Zapraszam. - Otworzył jej szerzej drzwi.
- Dzień dobry panu. - Rzekła tylko i weszła do naszego domu, od razu podszedłem do przejścia z salonu do korytarzu, gdzie było widać drzwi. Była jeszcze piękniejsza niż na zdjęciach.
- No hej mała. - Powiedziałem z łobuzerskim uśmiechem.
- Ummm... hej. - Odezwała się niepewnie, wtedy Riker wbił do nas.
- Zostaw ją Rocky. - Od razu uśmiechnęła się na widok blondyna, przytulili się na powitanie. Udałem obrażonego i odszedłem od nich. Najstarszy zawołał wszystkich do pokoju, zszedł nawet Ross, a to u niego rzadkość odkąd zerwał z dziewczyną.
- Czego chciałeś? - Zapytał przymulony, dalej pewnie spał.
- Chcę wam kogoś przedstawić. Oto... Veronica Clare. - Zza niego wyszła niska, ale piękna szatynka. Uśmiechnąłem się na jej widok. - Ej... a gdzie Ell? - Zapytał po chwili kiedy go nie zobaczył, ja za to patrzyłem na niego wrogim wzrokiem, stał za dziewczyną i patrzył na nią, jakby nic piękniejszego nie widział w życiu. Riker odwrócił się za siebie i natychmiast rzucił go na łóżko.
- Ładnie to tak się skradać? - Powiedział agresywnie, ale zaraz po tym się uśmiechnął.
- Dzieci obiad! - Krzyknęła mama z kuchni...
__________________________________
Tak więc dodaję teraz rozdział ;-; Zakładkę stworzę w poniedziałek... może xD
Przepraszam jeszcze raz, ale jak już mówiłam to rozwalił mi się komp ;-;
No to ten... pewnie się dziwicie, że nie ma prologu, ale całe zapoznanie z bohaterami będzie w zakładce "Bohaterowie" a fabuły wam nie zdradzę do tego nie wyjaśnię wszystkich pojęć z tym związanych... po prostu tu trzeba myśleć trochę :D
A tak w skrócie: Jeden wielki prolog to około... cały sezon :) Powodzonka w czytaniu :)

3 komentarze:

  1. Bardzo oryginalny i świetny pomysł na bloga! A rozdział wciągający :3 czekam na nastepny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Super się zaczyna. Czekam z niecierpliwością na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu dziewczyno kocham cie za tych Nefilim!!! Uwielbiam Dary Anioła każdą część czytałam po parę razy ^^ a jak teraz połączyłaś to razem z R5 to jestem w niebie :D

    OdpowiedzUsuń