Rozdział 5 "...Lepiej idź spać, jutro o 6 wstajecie"
*Perspektywa Rikera*
- No pięknie! Nie ma mnie kilka godzin, a ty już z moją uczennicą się miziasz!? - Wrzasnąłem, para jak na zawołanie odkleiła się od siebie, Ross i Delly zaśmiali się delikatnie, a Rocky aż poczerwieniał ze złości, za to Veronica była czerwona ze wstydu. - Noah ty lepiej idź, pokaż gościom ich pokoje. - Odparłem sucho, a chłopak wykonał moje polecenie, w chwili kiedy nie było taty w Instytucie to ja tu dowodziłem, a on właśnie wnosił nasze bagaże. Moja uczennica patrzyła na mnie jak pies, którego właśnie wyrzucono z domu. - Nie gap się tak. Nic Ci przecież nie zrobię. - Powiedziałem spokojnie, ale jej mina wyrażała skruchę.
- Przepraszam. - Rzekła cicho, a ja się zaśmiałem. - Trochę się zapomnieliśmy.
- Widziałem. - Spojrzałem na nią z rozbawieniem. - Tylko wasze spotykanie się nie ma zniszczyć twojego harmonogramu jasne? Najpierw trening potem randki. - Kiwnęła twierdząco głową i udała się do siebie, a ja ruszyłem w stronę pokoju mojego młodszego rodzeństwa. Po drodze spotkałem przerażonego Noah'a. - Co się stało? - Zapytałem zdziwiony.
- Ja się go boję... - Odparł tylko i odszedł, podejrzewam, że zapoznał się już z gniewem zauroczonego Rocky'ego. Wszedłem do pokoju bruneta, a tam nerwowo porozrzucane ciuchy, tylko futerał od gitary starannie ułożony, a sam instrument był w rękach mojego brata, grał na nim delikatnie, ale wyrażał wszystkie swoje uczucia, emocje. Całą złość wyrzucił na piosenkę, nie śpiewał nic, ale grał melodię, była ona dobra... agresywna, ale nie zbyt. W końcu mój młodszy braciszek przestał grać i spojrzał na mnie.
- Akurat mnie naszła wena.
- Co zrobiłeś Noah'owi? Nie widziałem go tak wystraszonego od... 3 lat. - Stwierdziłem.
- Tylko bardzo dosadnie powiedziałem mu, że jak tylko pomyśli o tym żeby ją skrzywdzić to dowie się jak to jest wąchać kwiatki od spodu. - Zaśmiałem się lekko.
- Zwykle to była moja robota. - Westchnąłem. - Odebrałeś mi całą frajdę z tego życia... kogo ja mam teraz męczyć? - Udałem smutnego. - A tak na poważnie... lepiej idź spać, jutro o 6 wstajecie. - Odparłem całkiem poważnie.
- Jak to o 6? - Zdziwił się.
- A ty myślałeś, że co? Że urodziłem się taki wyszkolony? Veronica pół roku tak ze mną trenuje, idzie się przyzwyczaić. - Oznajmiłem i wyszedłem od niego z pokoju, wpadłem poinformować resztę rodzeństwa o, której mają pobudkę i ruszyłem do siebie.
Wstałem o godzinie 5:30 i od razu poszedłem się umyć, zajęło mi to niecałe 10 minut, po chwili byłem już na śniadaniu. Wkrótce wybiła godzina 6, wstałem od stołu i ruszyłem do sypialni moich braci, towarzyszył mi Noah.
- Ja... ja idę tam. - Pokazał najdalszy pokój od Rocky'ego, zaśmiałem się lekko i wszedłem do mojego młodszego brata, który jeszcze spał. Wziąłem jego gitarę, podłączyłem mini wzmacniacz, który wziął ze sobą i wyszedłem na korytarz, podkręciłem urządzenie na maxa i zacząłem grać melodię do Loud... przy tym to nawet Cassandra by się obudziła, ale ona już o 4 wyszła z Instytutu. Moje rodzeństwo wybiegło przerażone.
- Kurwa Riker! - Wrzasnął Ross.
- Miło, że wstaliście, póki nie przestawicie sobie zegarów biologicznych spodziewajcie się takich pobudek. - Mówiłem śmiertelnie poważnie i ruszyłem do sali treningowej.
- A gdzie Veronica? - Spytał Rocky.
- Ona... powinna już tu być. - Wkurzyłem się lekko, a zaraz w drzwiach pojawiła się dziewczyna z głupawym uśmieszkiem. - Witam śpiącą królewnę.
- Nie spałam... twoja gitara mnie obudziła, po prostu się szykowałam. - Rzekła, a ja przewróciłem oczami.
- Zaczynamy od teorii... - Tak oto minął nam cały dzionek na powtarzaniu banalnych pojęć i uczeniu się nowych technik, tata i moja uczennica mi pomagali, ale to i tak wolno szło. - Jeszcze raz wam powtarzam: Nie każdy demon umrze od przecięcia go, są też silniejsze demony, którym odetniesz łeb, a te dalej mogą walczyć. - Tłumaczyłem to Rocky'emu 10 minut.
- To jak je zabić?
- Tnij, aż nie zniknie... proste? Proste, więc wracamy do roboty! - Oznajmiłem i znów zaczęliśmy trening... skonani około godziny 22 wróciliśmy do łóżek, Rocky przyszedł na chwilę do mnie. - Ile można się uczyć podstaw? W takim tempie zanim dorównasz Veronice miną 2 lata. - Odparłem i opadłem na łoże, jedyne o czym marzyłem to, aby zasnąć.
- Wiesz może ile Noah i Vera się spotykają? - Spojrzałem na niego.
- Około miesiąca, a co? - Nic już nie odpowiedział tylko bez słowa wyszedł z pokoju, a ja natychmiast odpłynąłem do krainy morfeusza.
- Akurat mnie naszła wena.
- Co zrobiłeś Noah'owi? Nie widziałem go tak wystraszonego od... 3 lat. - Stwierdziłem.
- Tylko bardzo dosadnie powiedziałem mu, że jak tylko pomyśli o tym żeby ją skrzywdzić to dowie się jak to jest wąchać kwiatki od spodu. - Zaśmiałem się lekko.
- Zwykle to była moja robota. - Westchnąłem. - Odebrałeś mi całą frajdę z tego życia... kogo ja mam teraz męczyć? - Udałem smutnego. - A tak na poważnie... lepiej idź spać, jutro o 6 wstajecie. - Odparłem całkiem poważnie.
- Jak to o 6? - Zdziwił się.
- A ty myślałeś, że co? Że urodziłem się taki wyszkolony? Veronica pół roku tak ze mną trenuje, idzie się przyzwyczaić. - Oznajmiłem i wyszedłem od niego z pokoju, wpadłem poinformować resztę rodzeństwa o, której mają pobudkę i ruszyłem do siebie.
Wstałem o godzinie 5:30 i od razu poszedłem się umyć, zajęło mi to niecałe 10 minut, po chwili byłem już na śniadaniu. Wkrótce wybiła godzina 6, wstałem od stołu i ruszyłem do sypialni moich braci, towarzyszył mi Noah.
- Ja... ja idę tam. - Pokazał najdalszy pokój od Rocky'ego, zaśmiałem się lekko i wszedłem do mojego młodszego brata, który jeszcze spał. Wziąłem jego gitarę, podłączyłem mini wzmacniacz, który wziął ze sobą i wyszedłem na korytarz, podkręciłem urządzenie na maxa i zacząłem grać melodię do Loud... przy tym to nawet Cassandra by się obudziła, ale ona już o 4 wyszła z Instytutu. Moje rodzeństwo wybiegło przerażone.
- Kurwa Riker! - Wrzasnął Ross.
- Miło, że wstaliście, póki nie przestawicie sobie zegarów biologicznych spodziewajcie się takich pobudek. - Mówiłem śmiertelnie poważnie i ruszyłem do sali treningowej.
- A gdzie Veronica? - Spytał Rocky.
- Ona... powinna już tu być. - Wkurzyłem się lekko, a zaraz w drzwiach pojawiła się dziewczyna z głupawym uśmieszkiem. - Witam śpiącą królewnę.
- Nie spałam... twoja gitara mnie obudziła, po prostu się szykowałam. - Rzekła, a ja przewróciłem oczami.
- Zaczynamy od teorii... - Tak oto minął nam cały dzionek na powtarzaniu banalnych pojęć i uczeniu się nowych technik, tata i moja uczennica mi pomagali, ale to i tak wolno szło. - Jeszcze raz wam powtarzam: Nie każdy demon umrze od przecięcia go, są też silniejsze demony, którym odetniesz łeb, a te dalej mogą walczyć. - Tłumaczyłem to Rocky'emu 10 minut.
- To jak je zabić?
- Tnij, aż nie zniknie... proste? Proste, więc wracamy do roboty! - Oznajmiłem i znów zaczęliśmy trening... skonani około godziny 22 wróciliśmy do łóżek, Rocky przyszedł na chwilę do mnie. - Ile można się uczyć podstaw? W takim tempie zanim dorównasz Veronice miną 2 lata. - Odparłem i opadłem na łoże, jedyne o czym marzyłem to, aby zasnąć.
- Wiesz może ile Noah i Vera się spotykają? - Spojrzałem na niego.
- Około miesiąca, a co? - Nic już nie odpowiedział tylko bez słowa wyszedł z pokoju, a ja natychmiast odpłynąłem do krainy morfeusza.
Kolejny BOSKI rozdział. Zazdroszczę talentu :*
OdpowiedzUsuń